Nie na żarty nienażarty roślinożerca to zarówno widok smutny jak i duże ryzyko towarzyskich niesnasek.
O ile w dużych miastach jak Alicante spotkać taki okaz to jak natknąć się na pochmurny szary dzień na Costa Blanca (słońce świeci tutaj 300 dni w roku), o tyle w miejscach słynących raczej z natury niż kultury, zdrowo i smacznie najedzony weganin może uważać się za szczęściarza (podobnie jak jego niewegańskie towarzystwo).
Wychodząc z założenia, że szczęściu trzeba pomagać, przedstawiam Wam gotowe rozwiązania, miejscówki i możliwości dla przebywających w apartamencie Sampella wegańskich gości.
Zrób to sam
Kuchnia Sampella zachęca do działania. Wyposażenie jest zgodne z opisem na stronie sampella.com, a ponadto
w szufladach znalazłam tarkę, blender i takie gadżety jak mini tareczka do imbiru czy wyciskarka do czosnku. To, czego nie ma nigdy, a zawsze jest potrzebne – obieraczka do warzyw. Jest! Zaczęłam podejrzewać, że jestem w gościnie u Gesslerowej. Warto dokupić nożyk do julienne i łyżkę do kulek z melona….
Z pustego i Salomon nie naleje, opcja samodzielnego gotowania wymaga zakupów. W pobliżu znajduje się centrum handlowe z marketami Lidl, Consum i Mercadona. W Mercadonie, który znam, bez problemu kupimy roślinny nabiał tj. mleka i śmietany, jogurty i tofu oraz wszelkie warzywa strączkowe i inne potrzebne produkty. W Gran Alacant są jeszcze inne supermarkety, np. Unide, z największym wyborem mlek roślinnych. W niedziele otwarte. Z bogactwem warzyw i owoców mamy duże pole do popisu, można pokombinować ze smakami znanymi z domu jak też lokalnymi przyprawami, np. mieszankami do paelli. Popularne są karczochy oraz charakterystyczne suszone papryki Nora, które podobnie jak w Polsce warkocze czosnku, stanowią wiszącą ozdobę sklepów warzywno-owocowych.
Szczególnie polecam owoce opuncji, czyli gatunku kaktusa. Najlepiej jeść je na surowo. Są sprzedawane już bez kolców, ale mimo to lepiej ostrożnie obierać je ze skórki. Na surowo, w plasterkach albo w smoothie, mają ciekawy słodko-kwaskowaty smak. Warto wybrać się na targ, który odbywa się w czwartki w Gran Alacant. Oprócz cytryn od gospodarza i innych świeżych owoców oraz warzyw, znajdziemy tu stoiska z przeróżnymi marynowanymi oliwkami, karczochami, cebulami i paprykami.
Podczas spacerów latem, figi są dostępne prosto z drzewa.
Brudny ryż
Podstawą kuchni w Walencji jest ryż (arros), a rozsławioną na całym świecie potrawą paella. Do Hiszpanii ryż sprowadzili Arabowie w VIII wieku. W regionie pola ryżowe znajdują się na obszarze otaczającym zalewy w Sueca, Sollana, Cullera i Silla i dają plon gatunków bahia, senia oraz bomba. Są to odmiany przypominające japoński ryż, dobrze wchłaniające wywary i smaki w nich obecne. Wysiew ryżu odbywa się w maju, a zbiory przypadają na wrzesień i październik.
Wśród tradycyjnych przepisów z ryżem znajduję jeden wegański: arros brut, czyli brudny ryż. Konkretnie, pobrudzony warzywami.
Żeby go przyrządzić dla 4 osób potrzebujemy 400 gram ryżu, 230 gram liści szpinaku, 125 gram gotowej do jedzenia fasolki limeńskiej, 4 świeże karczochy, 400 gr ugotowanej białej fasoli, 8 ząbków młodego czosnku, 2 pomidory, pół łyżeczki słodkiej papryki, pół cytrynu, szafran, oliwę z oliwek, sól i pieprz do smaku.
Karczochy pozbawiamy majestatu najpierw odcinając łodygę tak by zostało jakieś 2 cm i usuwając jak przy szparagach zewnętrzną skórkę. Następnie odcinamy czubek kwiatu na wysokości ¾ obnażając bezwstydnie wnętrze, którego penetrację ułatwiamy sobie odłamując zewnętrzne twarde liście i docierając do delikatnego centrum. Tak przygotowane karczochy kroimy na 6 części, które odkładamy do miski z wodą i sokiem z połowy cytryny, aby zapobiec ciemnieniu. Resztę warzyw przygotowujemy następująco. Szpinak myjemy i osuszamy, obrany czosnek kroimy w plasterki, pomidory obieramy ze skórki, usuwamy twardy środek i drobniutko siekamy.
Na patelni podgrzewamy łyżeczkę oliwy i lekko zarumieniamy czosnek, kolejno dodajemy pomidory, szpinak, karczochy i białą fasolę. Podsmażamy na małym ogniu około 5-8 minut. Dodajemy fasolkę limeńską zwaną w Hiszpanii garrofo, słodką paprykę i wodę (proporcje ryżu i wody 4:1). Po lekkim zredukowaniu płynu dodajemy szafran i ryż, który w ciągu kolejnych 18 minut naciągnie się aromatami warzyw i szafranu oraz nabierze koloru. Przed podaniem danie powinno jeszcze dochodzić kilka minut, a w momencie podania mieć stosunkowo rzadką konsystencję.
Lokalna gastronomia
Tradycyjne śniadanie w barze to grzanka z bagietki z drobno krojonymi albo wręcz zmiksowanymi pomidorami i oliwą z oliwek, a do tego kawa. Jeśli lubicie czarną, to w zasadzie wegańskie śniadanie czeka na Was w każdym barze śniadaniowym czy otwartej od rana restauracji. Kawy z mlekiem roślinnym nie znalazłam nigdzie w Gran Alacant, ale już w odległej ok. 6km Santa Pola nie miałam z tym problemu. Croissanty odpadają, bo tylko we wspomnianym supermarkecie Mercadona można kupić pełnoziarniste wegańskie.
Moje ulubione poranki podczas pobytu w Sampella wyglądały tak, że bladym świtem wsiadałam na rower i pedałowałam w stronę morza, a potem nadmorską drogą do Santa Pola. W pół drogi, na dzikiej plaży praktykowałam jogę przy wschodzie słońca, kąpałam się w morzu i dalej jechałam bardzo już głodna na śniadanie do Santa Pola.
Wypijałam cappuccino z mlekiem owsianym w Choco & Latte by Dalua na ulicy Carrer Moll, ewentualnie z sojowym w Good Mood bar cafe i albo zjadałam grzankę z pomidorami i oliwą, albo (lepsza wersja) pod pobliskim warzywniakiem zajadałam się soczystą nektarynką i bananem.
Desery – a co!
Santa Pola jest najbliższym miejscem, gdzie weganie mogą zjeść lody inne niż przesłodzone sorbety. W Choco & Latte by Dalua jadłam najlepsze w moim życiu wegańskie lody czekoladowe.
Inne lodziarnie przyjazne roślinożercom znajdziecie w Alicante. Szczególnie polecam w tym miejscu włoską Heladerię (po hiszpańsku lodziarnia to Heladeria) „Felici e Contenti” prowadzoną przez Włocha i oferującą największy wybór lodów bez nabiału, w najlepszej rzemieślniczej jakości. W Gran Alacant nie udało mi się znaleźć deserów wegańskich.
Dajcie znać jak coś się pojawi!
Tradycyjne ciasta nigdy nie są wegańskie, natomiast warto w domu spróbować zrobić kilka z nich po zastosowaniu zamienników jajek czy mleka. Może to być ciasto z dyni i batatów (arnadi de carabassa i moniato) albo poduszeczki z Morella (floans de morella) – arabski rodzaj pierogów z kruchego ciasta aromatyzowanego gałką muszkatołową i anyżem z nadzieniem z sera (do zastąpienia przez tofu), migdałów i cynamonu. Google pomoże znaleźć przepisy.
Mnie zainspirował tradycyjny napój Horchata (czytaj: orczata) robiony z tzw. tiger nuts, niby orzeszków produkowanych tutaj z podziemnych bulw pewnej trawy (cyperaceae), sprowadzonej do Walencji, a jakże, przez Arabów.
Orzeszki moczy się w wodzie przez 12h a potem blenduje z wodą, aby otrzymać roślinne mleko o specyficznym smaku (500 gram tiger nuts na 2 litry wody). Do mleka dodaje się 200 gr cukru trzcinowego, laskę cynamonu i starta z cytryny skórkę, a potem pozwala przez cztery godziny, aby napój naciągnął się aromatami przypraw.
Obiad i kolacja – dogadzanie to wyzwanie
Różnorodny krajobraz i co za tym idzie bogata roślinność regionu Walencji realizuje się w przepisach potraw serwowanych w tej okolicy. Ze względu na bliskość morza potrawy są pełne ryb i innych morskich żyjątek, a dodatkowo ptactwa, którego też nie mało, i na dokładkę królików. Rośliny bogato dopełniają dania, ale czysto wegańskich opcji jest niewiele.
Na pewno jest to zupa chłodnik Gazpacho (do kupienia także w kartonach w supermarketach) oraz ryż z warzywami i smażone w cieście bakłażany, krążki cebuli, a czasem też inne warzywa.
Lokalne restauracje indyjskie dają przyzwoity wybór dań pozbawionych składników odzwierzęcych i dość dobrze zbilansowanych pod względem odżywczym, bo pojawia się w nich soczewica, jako źródło białka. Na miejscu, w Gran Alacant, polecam Azafran Indian Resto & Bar. Daję im punkty za dobre ceny, aż za duże porcje i czytelne menu rozkodowujące składniki odzwierzęce.
Według wyszukiwarki Google Alicante jest już znacznie bardziej przyjazne roślinożercom, bo są tam libańskie hummusy, falafele i wege hamburgery. Nie próbowałam. W pobliskiej Santa Pola, w porze śniadaniowej, przyciągnął mnie szyld „Vegan mood attitude” w Good Mood bar cafe. Byłam jednak rozczarowana mając do wyboru tylko klasyczny tost z pomidorami i oliwą oraz kawę z mlekiem sojowym. Podobno w porze lunchu jest jakieś bardziej wegańskie menu. Podobno.
Restauracje włoskie są włoskie po hiszpańsku, czyli potrawy mają dużo sera i śmietany. Nie znajdziecie pizzy marinary, (bez sera) ani foccaci.
Polecam wegańskie wino przegryzane podgrzaną bagietką i oliwkami, produktami podawanymi często, jako przystawka. Warzywna paella raczej niedostępna w menu, chyba, że indyjskim, jako tzw. biryani. W razie desperacji, ćwiczymy pranajamę ewentualnie pijemy więcej wina.